czwartek, 25 listopada 2010

Pora umierać - recenzja

Gdybym miała komuś polecić film „Pora umierać” z całą pewnością powiedziałabym o fantastycznej roli Danuty Szaflarskiej.

Miło ogląda się sympatyczną starszą panią –Anielę, i od razu budzi ona sympatię widza. Film pokazuje kilka dni z jej życia, spędzanych głównie w towarzystwie zabawnego, mądrego psa, z którym rozmawia, jej zmagania z sąsiadami i najbliższą rodziną. Jej syn zdaje się wpadać w odwiedziny jedynie z obowiązku, a zamiast matki najchętniej ogląda zamieszkały przez nią dom. Dlatego z radością przyjęłam decyzję głównej bohaterki o zmianie pory, w której czas umierać i postanowienie, że warto jeszcze zawalczyć o swoje życie. Jednak tym, co najbardziej poruszyło mnie w tym filmie, nie był sam problem starości czy samotności. Zwróciłam uwagę na stosunek wnuczki i syna wobec głównej bohaterki. Sama jestem wnuczką i córką. Przez cały film zastanawiałam się jak możliwe jest by w tak okropny, prawie przedmiotowy sposób traktować kogoś nie tylko zwyczajnie przemiłego i starszego, ale własną babcię. Wnuczka Anieli jest okropnym w każdym calu dzieckiem: to rozpuszczona, niesympatyczna i pyskata dziewczynka. Na długo pozostanie mi w pamięci jako wrzeszcząca, irytująca wnuczka bohaterki. Podobnie trudno mi wyobrazić sobie, że można tak perfidnie próbować wykorzystać swoich rodziców, jak zamierzał to zrobić syn Anieli.
To wszystko sprowadza się do refleksji, że osoby starsze nie są przeźroczyste, a w stosunku do moich dziadków i rodziców nie chciałabym się nigdy zachować tak, jak w stosunku do Anieli zachował się jej syn i
jego córeczka.

Julia Ślęzak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz