piątek, 10 grudnia 2010

Zachęta dla 55 + już dziś kojejne spotkanie!

Zachęta, jako edukator, jest pełna dobrej woli. Malarstwo Jakuba Juliana
Ziółkowskiego okazało się awangardowe, a seniorzy, zgromadzeni przed jego
pracami stanowią ilustrację sytuacji tzw. zderzenia czołowego.

„Facet ma obsesję. Wszystkie „instrumenty” trzyma na wierzchu. To naprawdę
dołujące. Sztuka musi być prosta: cmentarze, flaki. Nie lubi dziewczyn. Czuć w tym
adrenalinę. Mam siostrę artystkę i też jej nie rozumiem... Nie muszę. Tylko piękne
kolory powodują, że można na nie patrzeć. Po co mi kościotrup. Facet się naćpał, jak
Witkacy, widać po tytule.”

Takie były uwagi oglądających wystawę.

A wystawa Ziółkowskiego to ewenement. Monografii tak młodego artysty - ma 30
lat i jest dopiero 6 lat po debiucie – jeszcze w tej prestiżowej instytucji nie było. Ale
jest on malarzem tak osobnym, że decyzji Zachęty podważyć nie sposób. Za chwilę,
jak Sasnal, pokaże światu, jak utalentowany potrafi być Polak.

Program edukacyjny „Patrzeć – zobaczyć” to, jak piszą organizatorzy: „spotkania,
skierowane do osób w wieku emerytalnym, które próbują przełamywać istniejące
stereotypy o „prawdziwej dawnej sztuce i młodych skandalistach”, wyjaśniają,
że sztuka współczesna nie jest niezrozumiała lub trudna i trzeba do niej podejść
z odpowiednim dystansem.” Barbara Dąbrowska i Maria Kosińska, jak to u
profesjonalistek w każdym calu bywa, dwoiły się i troiły, więc było i o artyście i o
formie, i o treści, i o artystycznych filiacjach.

Na spotkanie edukacyjne przyszło około 50 seniorów, w tym sześciu
mężczyzn. Na zajęcia zapisali się sami, telefonicznie lub mejlowo. Prowadzące
panie poszerzyły „narzędzia poznawcze”, pokazując klasyczny obraz Velasgueza,
oczywiście w kontraście do obrazów Ziółkowskiego. Opowiadały barwnie o
nietuzinkowej, specyficznej psychice malarza, podsuwały ciekawe tropy literackie
i muzyczne. Padły cztery pytania, najbardziej uparte wyrażało bezbrzeżny zawód,
dlaczego artysta nie maluje dobra, nie maluje nieba.

Prawda. Ziółkowski kolory ma wspaniałe, ale zdecydowanie nie maluje dobra ani
nieba. Tworząc „nowy polski surrealizm” maluje zło, co więcej, maluje genitalia. 
Te
części ludzkiej cielesności dobry obyczaj przez całe życie pokolenia 55+ nakazywał
skrzętnie zakrywać. To było tabu. Stąd, i to zrozumiałe, niemożność akceptacji.

Ale skąd brak woli, by choćby zbliżyć się do INNEGO myślenia? Brak ciekawości
wnętrza artysty, brak chęci zrozumienia go? Brak pytań, jak to zrobić? Brak potrzeby
poznania INNEGO sposobu przeżywania świata, innej wrażliwości?

Czy zatem edukacja Zachęty ma cień szansy, by być skuteczną? Może warto po
akcji zrobić profesjonalne badania, w jakim stopniu spotkania ze sztuką współczesną
zmieniły myślenie słuchaczy.

Bo problem właśnie w myśleniu. W Polsce nie ma takiej szkoły, która nauczy
myśleć w kategoriach nowoczesnej telewizji – powiedział producent serialu „Usta
usta”, Wojciech Bockenheim. Czy ma szanse powstać taka, która obywatela 55+
nauczy myśleć w kategoriach nowoczesnego malarstwa? Jeśli wśród zasłyszanych
na wystawie były i takie zdania, jak: „Ma wizję. To jak niedokończone myśli. Jak on
zrobił to tło? Starowiejski malował coś takiego”. To znaczy, że warto podejmować
takie próby.

Elżbieta Kisielewska

PS. Dwa słowa o technice: dla nóg, oczu i uszu 55%+.

Nogi nie wytrzymują długiego stania, oczy nie widzą małej czcionki ciekawej kartki
informacyjnej o wystawie, uszy nie słyszą bez nagłośnienia. Wyjście? Spróbujmy
oglądać obrazy sami, przed spotkaniem i po nim. Słuchajmy i dyskutujmy o nich na
siedząco, przed ekranem. Zamiast ciasteczek, konsumujmy slajdy obrazów artysty.
Będzie zdrowiej.

                                                                                                zdjęcie Maciej Kosiński


Patrzeć – zobaczyć – to trafna nazwa dla ciekawej inicjatywy galerii Zachęta, przybliżającej seniorom sztukę współczesną.

W piątek 19-ego listopada na spotkaniu  stawiło się 53 seniorów, z czego 48 stanowiły kobiety. Ta dysproporcja płci świadczy najlepiej o tym, kto jest bardziej aktywny  pośród stypendystów ZUSu.
Uczestnicy zgromadzili się przed obrazem “Bitwa pod stołem”, pędzla Jakuba Juliana Ziółkowskiego – właśnie tego trzydziestoletniego  malarza chciały nam przybliżyć dwie kuratorki Zachęty, czyli Barbara Dąbrowska i Maria Kosińska.

Spotkanie, nie pierwsze w tym cyklu, ma określony scenariusz. Na początku obie panie oprowadzają po wystawie, koncentrując naszą i swoją uwagę  na wybranych dziełach.Potem, w sali konferencyjnej – z kawą i ciastkami – wysłuchujemy swego rodzaju wykładu, który łączy wątki z historii sztuki z konkretnymi dziełami artysty, w tym wypadku Juliana Ziółkowskiego.
Zatem swobodnie – no może nie wszyscy – żeglujemy pomiędzy Velasquezem a Ziółkowskim; Ensorem i Kubinem a Ziółkowskim – czasami tylko odczuwając potrzebę dowiedzenia się czegoś więcej o osobach, których nazwiska pojawiają się w dynamicznych narracjach.

Podejrzewam, że dlatego właśnie dyskusja skupia się raczej wokół ogólnych spraw – jak określenia „smutne” czy „wesołe” – niż na konkretnych obrazach .Trzeba jednak przyznać, że jest to dyskusja ożywiona, a bierne nie czekanie w milczeniu na to, kto pierwszy się odezwie.
Z ciekawostek: gromadzie seniorów towarzyszyło dziecko pani Marii Kosińskiej - kilkumiesięczna dziewczynka, która nieuchronnie koncentrowała uwagę na sobie. W ten sposób było to w pełni międzypokoleniowe spotkanie.
Wracając do malarstwa – interesująca jest jedna z wypowiedzi artysty: “Nie korzystam ze zdjęć, nie maluję z natury.W takich przypadkach mówi się banalnie “malowanie z głowy”. Ja jeszcze dodam, że malowanie jest jej wentylacją.”
Oglądanie tego malarstwa – też!
Kolejne spotkanie już 10 grudnia na wystawie Katarzyny Kozyry.
Zapisy mailem i telefonicznie - patrz http://www.zacheta.art.pl/

Maciej Kosiński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz