środa, 14 lipca 2010

Bandyci, kurwy i złodzieje...

...czyli od stereotypu do przystanku. Rozmowa z Jackiem Szczapem, założycielem portalu przystanekpraga.pl

- Pamiętasz swoją teorię, że Azja zaczyna się po drugiej stronie Wisły?
- Jasne. Przez parę lat pierwszy koślawy billboard, jaki widziałem za mostem Poniatowskiego, był napisany cyrylicą – „pokupka zołota”. Praga zawsze była wielokulturowym miejscem, gdzie najpierw żyło mnóstwo Żydów – dziś nieobecnych, a potem masa ludzi ze wschodu.  Myślę, że o takim wschodnio – międzynarodowym charakterze Pragi mocno zadecydował Jarmark Europa. Coś się zaczęło, ruszyło.

- Jaka jest twoja Praga?
- Mieszkam na Pradze 26 lat, bardziej z przypadku niż z miłości. Zanim się tu sprowadziłem, miałem w głowie tak: była Targowa, bazar, a dalej już tylko bandyci, kurwy i złodzieje. To się okazało absolutną nieprawdą. Mieszkam tu od ponad ćwierć wieku i miałem mniej niemiłych historii, niż w ciągu dwóch lat mieszkania w centrum Ochoty.

- Co lubisz na Pradze?
- Będę bardzo stereotypowy. Lubię tu mieszkać, bo jest wygodnie. Blisko jest pociąg, szkoła, przedszkole, sklepy. Ostatnio podobają mi się różne inicjatywy – Free Form Festival w Koneserze, Noc Pragi itd. Jest tu dużo fajnych, młodych ludzi, którzy coś robią. Od czterech – pięciu lat powstają kluby,  kawiarnie, które sprawiają, że ludzie znowu zaczynają być razem. Czuję, że mieszkam w dzielnicy, która chyba ma w tej chwili najbardziej wyraźną tożsamość w Warszawie.

- Rodowici prażanie raczej jednak omijają te nowe miejsca szerokim łukiem.
- Są w pewnym sensie wykluczeni. Po pierwsze, nie są w kanałach komunikacji. Poza tym, dla nich piwo tam sprzedawane jest po prostu za drogie. No i klimat tych miejsc jest taki, że oni się tam źle czują. Są tutaj różne imprezy, które nie są skierowane do mieszkańców, tylko na charakter Pragi – że jest fajnie, ludzie się bawią, są kluby. Ale na Free Form Festival nie pójdą ludzie z Brzeskiej. Bilety są za drogie, a poza tym oni w ogóle nie funkcjonują w tej kulturze. Za to np. Muzyczny Spacer jest już dla nich. Dlatego uważam to za bardzo fajną inicjatywę.  Ale może to trochę smutne, że cała ta moda na Pragę, to, co się tutaj dzieje - galerie, kluby, restauracje – działa trochę tak, jakby nie było dla prażan.

- A Ty postanowiłeś coś dla nich zrobić i założyłeś portal Przystanek Praga, mimo dobrze płatnej pracy w centrum.
- Tak, ale nie zrezygnowałem z niej ze względu na Przystanek. Byłem szefem marketingu w Rzepie. Ale raz zdenerwowałem się, rzuciłem papierami o stół i od tej pory nie pracuję na etacie. A z Przystankiem było tak, że na 50 – leciu SKPB (Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich) spotkałem kolegę, który prowadzi portal Elbląga – portel. Sprawdziłem statystyki i okazało się, że w Elblągu portel jest w tym samym szeregu co gazeta.pl. Pomyślałem – jak to jest w Warszawie? Nie ma żadnego portalu warszawskiego. Stwierdziłem, że Warszawa jest za duża, żeby miała swój lokalny portal. Jeśli mieszkasz w Falenicy, nie obchodzi cię, co dzieje się na Bielanach. No to założyłem przystanekpraga.

- Kiedy pierwszy raz zagląda się na twój portal, ma się wrażenie sporego chaosu, miszmaszu wielu informacji z różnych dziedzin. Na co stawiasz, a co chcesz w nim zmienić?
- Jest za dużo kultury. Ostatnio najwięcej wejść miałem – to dość smutne – na informację, że na Białołęce zginęło dziecko. Wypadki, pożary, ale też sprawy czysto lokalne – zamykanie, otwieranie ulic – to ludzi, którzy tu mieszkają, najbardziej kręci. Nie obchodzi ich, co się będzie działo w Śnie Pszczoły.

- Twój portal za kilka lat – jak go widzisz?
- Chciałbym, żeby przystanekpraga  pomagał ludziom rozwijać ich poczucie lokalnej tożsamości. Jeszcze taki nie jest, choćby ze względu na szczupłość zasobów ludzkich. Nie piszemy o wszystkich sprawach, które naprawdę ludzi obchodzą. Czasami piszemy o bzdetach. W Warszawie nie ma mediów lokalnych, które byłyby w stanie kontrolować władzę na poziomie dzielnicy. Chciałbym, żeby przystanekpraga był silnym medium – zwłaszcza na terenie centralnej Pragi, ale bez zaniedbywania peryferiów.

- Czy według ciebie Praga jest przyjazna osobom w twoim wieku, czyli 50 plus?
- Myślę, że Praga centralna jest przyjazna. Jest spokojnie, w miarę czysto, jest dobra infrastruktura, bar mleczny, Carrefour.

- A rozrywka? Praskie kluby przyciągają młodsze osoby. Co ze starszymi?
- W klubach rzeczywiście 99% jest dla młodych. Ale przecież są teatry. Są Opary Absurdu, ale jest też Czarny Motyl i Szwenkier. Nie zdziwiłbym się, gdybym w Czarnym Motylu zobaczył 70-letniego mężczyznę w panamie, który czyta „Le Figaro”. Chociaż tutaj starsi ludzie przychodzą głównie do baru mlecznego. Ale to nie z nimi jest największy problem, bo oni i tak czują coraz mniejszą potrzebę aktywności na zewnątrz. Większym problemem są inicjatywy dla młodszego pokolenia. Brakuje miejsc, gdzie można przyjść z małym dzieckiem. Co tu jest dla dzieciaków nastoletnich, od 10 do 18 lat? Co dla nich ta przestrzeń ma do zaoferowania, poza piłką? Starsze pokolenia nie wybierają tylko oferty dzielnicowej, ale też wydarzenia warszawskie. Ale dzieciaki funkcjonują lokalnie.

Rozmawiała Zuzia Mączyńska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz